top of page

Fideckiego wyjazd na wschód - Szybernik 9.10.2016

Szybernik na pewno nie był strzelanką zwykłą. Ba, można powiedzieć jeszcze więcej. Była to jedna z tych imprez, na których warto być mimo wszystko. Chociażby ze względu na klimat, oraz obecnych tam ludzi.

Nie owijając w bawełnę, tak wyglądał skrócony zarys fabularny:

 

(…)do sztabu polowego wbiega zasapany młody chłopak ubrany w sowiecki maskałat utaplany cały w błocie domagając się pilnej rozmowy z dowódcą..z jego opowieści wynika, że na przedmieścia z centrum miasta wyruszyła spora kolumna wojsk złożona z cywilów i żołnierzy armii chorwackiej.. Pozycja z której prowadzili obserwacje została zaatakowana przez NSCH ostrzeliwując ich punkt obserwacyjny z moździerzy i tylko jemu udało się wymknąć z zasadzki...wobec uzyskanej informacji od zwiadowcy podjęta została decyzja o ściągnięciu uzupełnień i przeprowadzenie ostatecznego szturmu...

 
 

Dwie strony konfliktu:

Jugosłowiańska Armia Ludowa (JNA) (żółci)

Narodowa Straż Chorwacji (NSCH) (niebiescy)

Pogoda dopisała. Chłód poranka oraz lekka mżawka idealnie budowały klimat smutnej i krwawej wojny. W przeddzień ostro polało na terenie walki, więc dojście na miejsce zbiórki było nie lada wyzwaniem. Punkt dojazdu był dobrze widoczny i obsadzony, przez co nie było problemów z trafieniem oraz szukaniem. Tutaj organizator postarał się i zrobił co w jego mocy, dzięki czemu nie było z tym żadnych problemów. Minusem był natomiast brak miejsc parkingowych, przez co trzeba było iść spory kawałek z buta.

Punkt gdzie zostawialiśmy szpej oraz odstawialiśmy samochody:

 

Po zebraniu się wszystkich graczy rozpoczęło się chronowanie replik oraz sprawdzanie graczy zapisanych na listę, a także ich wieku (wymagany był dowód potwierdzający ukończone 16 lat). Tutaj ponowny ukłon w stronę organizatora, ponieważ wszystko było skrupulatnie przestrzegane oraz kontrolowane (sam byłem świadkiem gdzie jeden 15-latek pojechał do domu). Nie możemy dzięki temu powiedzieć czy jest bezpieczniej czy nie, jednak warto wiedzieć że Chełmianie przestrzegają tego, co zostało napisane i niejednokrotnie objaśniane.

 

Odprawa przebiegła szybko i sprawnie, po czym ruszyliśmy na respy (właśnie wtedy gra już się rozpoczęła). Więc nie był to bezstresowy spacerek, a już droga w pełnej mobilizacji.

 

W bazie każdy z nas dostał mapę oraz wyznaczyliśmy cele.

  1. Główny: Przejąć Flagę przeciwnika

  2. Przejąć Dowódcę.

  3. (Podrzędny): uniemożliwić zaminowanie drogi NSCH.

 

Ruszamy. W składzie z chłopakami z Feniksa - idziemy lasem, po cichu. Nawiązujemy kontakt i spychamy przeciwnika do drogi. Niestety, za późno. Droga zostaje zaminowana.

Przez ten czas i ciągły ostrzał moździerzowy są toczone mniejsze i większe potyczki.

Na godne pochwały zasługuje także działanie organizatora, który ciągle dogląda graczy. Dodatkowo czuwa on nad sprawiedliwą rozgrywką, sprawy sporne są na bieżąco rozwiązywane.

W końcu udaje nam się sukcesywnie rozminowywać pole. Podczas gdy cały oddział osłania naszego rosyjskiego sapera bawiącego się minami, wróg zjada paznokcie ze wściekłości.

 

W kilku następnych kwadransach do bazy przybywa pojmany Kapitan niebieskich oraz ich flaga. Niestety vice versa. Nasz kapitan i nasza flaga jest w rękach nieprzyjaciela. W tym momencie przeciwnik wyprowadza szybką kontrę, odbija swojego dowódcę i flagę oraz morduje całą ochronę Jugosłowiańskiej bazy tym sposobem wygrywając.

 

Oceniając imprezę. Jak za koszt ,,co łaska’’ najlepsza impreza na jakiej byłem. Wszystko oznaczone, przygotowane miny i moździerze, ciekawa rozgrywka, brak nudy oraz klimat wygrały wszystko. Jednak ów klimat psuły ciągłe najścia cywili bądź ludzi na koniach, czy też offroadowców. Minusem jest też odległy parking, konieczność zostawiania szpeju i spacerku. Kolejnym, wcześniej już wspomnianym - sporo cywili (brak winy ze strony orga). Na siłę minusem może zostać się także "słabe" użycie piro (odpalone na początku), tak że mało kto to zobaczył. Ale jest to ostanie mocne naciągane.

Całej imprezie mogę dać spokojnie 9/10 Ponieważ takiego nakładu pracy, za przysłowiowe dzięki, to nie widziałem. Z czystym sercem mówię, że wróciłem spełniony i szczęśliwy, a pisząc te słowa leczę jeszcze stopy okopowe. Zresztą to zdjęcie mówi samo za siebie, jak było.

 


bottom of page